środa, 7 grudnia 2016

Tajlandia Dzień Pierwszy

     - No to co kupujemy bilety?
     - Pewnie!

I z mojego konta nagle zniknęło kilka tysięcy. 
Najważniejsze, że lecimy... tym razem padło na Tajlandię.
Dlaczego Tajlandia? A dlaczego nie? Promocja jest więc trzeba korzystać!
Uwielbiam to uczucie, kiedy pojawia się tani przelot, telefony do znajomych kto jedzie?
Oczywiście chętnych jest dużo, ale jak przychodzi do konkretnej decyzji jadą nieliczni.
Okres oczekiwania na wylot, tym razem 7 miesięcy, plany, marzenia wspólne rozmowy o tym co będziemy robić i jak super będziemy się bawić. 
Oczywiście tuż przed wylotem dołącza się adrenalina, która z każdym dniem rośnie i nas nakręca!
Okres oczekiwania...to jeden z etapów podróży!
Już wiesz, że lecisz, że czeka Cię ogrom przygód, potu i zmęczenia.
Wiesz, że lecisz by nie wypocząć a zmęczyć się, zanurzyć w obcej kulturze, zaznać niewygód i wrócić lepszym, dojrzalszym i szczęśliwszym.

Jak przygotować plan wycieczki?
NIE PRZYGOTOWAĆ! Tak, właśnie nie przygotować...po co? 
Niech ta przygoda nas niesie, niech zaprowadzi nas do miejsc, których nie ma w przewodnikach. Niech strzeże nas od wszystkich zatłoczonych turystami miejsc i atrakcji typu „must see”, niech porwie i odsłoni coś więcej.

Tak, nie było planu. Wiedziałam jedynie, że z Bangkoku chce wyruszyć jak najszybciej, czy to na północ, czy na południe i że z względu na moją wspinaczkową pasję chce koniecznie wejść na jakąś malowniczą drogę wspinaczkową na południu.

Od co cały plan...piękny prawda:) Jakiż rozbudowany :)
Już pewnie wiecie skąd nazwa mojego bloga...choć za nią kryje się inna historia, ale to w innym miejscu i czasie:)

Jeden dzień przed:
To ważny dzień, trzeba się przygotować, spakować, poukładać......he he jasne!
Pije sobie kawkę z rana, gotuje typowy polski obiadek schab z ziemniakami i mizerią.
Wiem, że za kilka dni będę tęsknić za typowym polskim chlebem ze smalczykiem:)
Wieczorkiem jeszcze idę na siłownie i jest 19.....hmmmm o 3:00 ma być po mnie Piotrek.
Pewnie że zdążę! Ja nie zdążę??!
Tym bardziej, że obmyśliłam strategię którą polecam wszystkim nie lubiącym latać.
Nie pójdę spać to w samolocie jak padnę to będę spała cały lot! Sprytna Aga!!!!
Och w jakim błędzie byłam!

Dzwonią znajomi, czas płynie a mój plecak nadal pusty, a ja uparcie swoje, że mam czas.

W końcu o 01:00 zaczynam pakowanie... mój pokój z każdą minutą przeradza się w miejsce chaosu, gdzie nawet Ja mistrzyni ogarniania nie ogarnionego nie potrafię się odnaleźć. 
Sytuacja zaczyna mnie przerastać.


Otwieram piwko puszczam muzę i w rytm regge idzie już dużo sprawniej.
Wszystko jest kwestią nastawienia. Relaks !
O 02:30 jestem gotowa i dumna z ogarnięcia mojego plecaka gdzie wszystko sterczy w totalnym nieładzie.

O 6:00 jesteśmy już w trójkę totalnie zmęczeni, bo nikt spać nie mógł z nadmiaru emocji na odprawie do Bangkoku.



Mój sprytny plan niespania, przynosi pierwsze pozytywne efekty.
W samolocie siadam i już przy starcie zasypiam jak by mi ktoś odciął prąd.
Śpię sobie zgodnie z założeniem, ale budzi mnie głos...”Aga Jedzenie”
Pospałam!!! I już później cały lot, a to jedzenie, a to siku, a to karta do wypisania!
Do tego dupsko boli niemiłosiernie od siedzenia 6 godzin na twardym fotelu.
Mój genialny plan daje mi do zrozumienia, że nie był genialny!

Wysiadam z samolotu z obolałą pupą i podkrążonymi oczyma gotowa na całą resztę, która przede mną......

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz