- No to co kupujemy bilety?
- Pewnie!
I z mojego konta nagle zniknęło kilka
tysięcy.
Najważniejsze, że lecimy... tym razem padło na
Tajlandię.
Dlaczego Tajlandia? A dlaczego nie?
Promocja jest więc trzeba korzystać!
Uwielbiam to uczucie, kiedy pojawia się
tani przelot, telefony do znajomych kto jedzie?
Oczywiście chętnych jest dużo, ale
jak przychodzi do konkretnej decyzji jadą nieliczni.
Okres oczekiwania na wylot, tym
razem 7 miesięcy, plany, marzenia wspólne rozmowy o tym co będziemy
robić i jak super będziemy się bawić.
Oczywiście tuż przed
wylotem dołącza się adrenalina, która z każdym dniem rośnie i
nas nakręca!
Okres oczekiwania...to jeden z etapów
podróży!
Już wiesz, że lecisz, że czeka Cię
ogrom przygód, potu i zmęczenia.
Wiesz, że lecisz by nie wypocząć a
zmęczyć się, zanurzyć w obcej kulturze, zaznać niewygód i
wrócić lepszym, dojrzalszym i szczęśliwszym.
Jak przygotować plan wycieczki?
NIE PRZYGOTOWAĆ! Tak, właśnie nie
przygotować...po co?
Niech ta przygoda nas niesie, niech zaprowadzi
nas do miejsc, których nie ma w przewodnikach. Niech strzeże nas od
wszystkich zatłoczonych turystami miejsc i atrakcji typu „must
see”, niech porwie i odsłoni coś więcej.
Tak, nie było planu. Wiedziałam
jedynie, że z Bangkoku chce wyruszyć jak najszybciej, czy to na
północ, czy na południe i że z względu na moją wspinaczkową
pasję chce koniecznie wejść na jakąś malowniczą drogę
wspinaczkową na południu.
Od co cały plan...piękny prawda:)
Jakiż rozbudowany :)
Już pewnie wiecie skąd nazwa mojego
bloga...choć za nią kryje się inna historia, ale to w innym miejscu
i czasie:)
Jeden dzień przed:
To ważny dzień, trzeba się
przygotować, spakować, poukładać......he he jasne!
Pije sobie kawkę z rana, gotuje typowy
polski obiadek schab z ziemniakami i mizerią.
Wiem, że za kilka dni będę tęsknić
za typowym polskim chlebem ze smalczykiem:)
Wieczorkiem jeszcze idę na siłownie i
jest 19.....hmmmm o 3:00 ma być po mnie Piotrek.
Pewnie że zdążę! Ja nie zdążę??!
Tym bardziej, że obmyśliłam
strategię którą polecam wszystkim nie lubiącym latać.
Nie pójdę spać to w samolocie jak
padnę to będę spała cały lot! Sprytna Aga!!!!
Och w jakim błędzie byłam!
Dzwonią znajomi, czas płynie a mój
plecak nadal pusty, a ja uparcie swoje, że mam czas.
W końcu o 01:00 zaczynam pakowanie... mój
pokój z każdą minutą przeradza się w miejsce chaosu, gdzie nawet
Ja mistrzyni ogarniania nie ogarnionego nie potrafię się odnaleźć.
Sytuacja zaczyna mnie przerastać.
Otwieram piwko puszczam muzę i w rytm
regge idzie już dużo sprawniej.
Wszystko jest kwestią nastawienia.
Relaks !
O 02:30 jestem gotowa i dumna z
ogarnięcia mojego plecaka gdzie wszystko sterczy w totalnym
nieładzie.
O 6:00 jesteśmy już w trójkę totalnie
zmęczeni, bo nikt spać nie mógł z nadmiaru emocji na odprawie do
Bangkoku.
Mój sprytny plan niespania, przynosi
pierwsze pozytywne efekty.
W samolocie siadam i już przy starcie
zasypiam jak by mi ktoś odciął prąd.
Śpię sobie zgodnie z założeniem, ale
budzi mnie głos...”Aga Jedzenie”
Pospałam!!! I już później cały lot, a to jedzenie, a to siku, a to karta do wypisania!
Do tego dupsko boli niemiłosiernie od
siedzenia 6 godzin na twardym fotelu.
Mój genialny plan daje mi do
zrozumienia, że nie był genialny!
Wysiadam z samolotu z obolałą pupą i
podkrążonymi oczyma gotowa na całą resztę, która przede
mną......
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz